Recenzja filmu

Włóczykij (2010)
Avishai Sivan

Opętany strachem

Film razi sztucznością, lecz widać w nim potencjał. Jeśli Goldman wykorzysta swoje twórcze pokłady, kolejne jego obrazy mogą być o wiele bardziej interesujące.
Największą wartością konserwatywnych społeczności jest bezpieczeństwo, jakie zapewniają swoim członkom. Wystarczy tylko dokładnie przestrzegać przepisów godnego postępowania, a wszystko będzie dobrze. Ortodoksja jest zatem przystanią dla tych, którym brak siły, by samodzielnie stawiać czoła światu i wolą podążać drogą wytyczoną przez innych.

Jednak czasem oferowane bezpieczeństwo nie wystarcza, może się bowiem okazać tylko pozorem, placebo. Boleśnie przekonuje się o tym Izaak. W domu słyszy ojca krzyczącego przez sen. Trapi go mroczna przeszłość, o której milczy przed Izaakiem. Przed tą przeszłością ojciec Izaaka uciekł właśnie w ortodoksję i za dnia funkcjonuje prawidłowo, lecz nad snem nie zawsze ma kontrolę.

Podobne rzeczy zaczynają dziać się z Izaakiem. Ból związany z kamicą nerkową nie daje mu spokoju. Do tego dochodzi problem z ukrwieniem jąder, przez co chłopak może okazać się bezpłodny. Na domiar złego wciąż jest kawalerem, choć wszyscy jego znajomi już dawno się pożenili. W takich warunkach zupełnie zrozumiałe jest napięcie emocjonalne. Jednak Izaak na zewnątrz jawi się jako młody, cichy mężczyzna. Zbyt cichy. Wyrazem jego niepokojów są bezcelowe wędrówki po mieście, a jedyne nerwy, na które sobie pozwala, wywołane są zbyt ciasnymi butami. Dla niego ortodoksyjne nakazy i zakazy, jasno wytyczona droga, okazują się niewystarczające. Kiedy nie będzie już w stanie wytrzymać, symbolicznie odrzuci drogę ojca i w nowych szatach pójdzie za głosem wewnętrznych impulsów. Bezdroża świata przerażą go jednak jeszcze bardziej...

"Włóczykij" to kino skromne i skupione. Więcej mówi się tutaj o bohaterach obrazami niż słowami. Ma to swoje dobre i złe strony. Wadą jest dość duża teatralność. Sama postać bohatera jest znacząco odrealniona, przywodzi na myśl raczej filmy o zombie niż dramaty obyczajowe. Dużym plusem są za to zdjęcia Shaia Goldmana. Szczególne wrażenie robią ujęcia jadalni i rodziny Izaaka przy stole. Ta pustka i surowość otoczenia mówią wszystko, co powinniśmy wiedzieć o sytuacji bohaterów. Stopień wyparcia i przemilczenia jest tu tak wysoki, że biel strojów i ścian niemal iskrzy od ukrytych znaczeń. Jest to dobry punkt wyjścia dla zrozumienie tego, co reżyser zaserwował widzom w scenie kulminacyjnej.

Film razi sztucznością, lecz widać w nim potencjał. Jeśli Goldman wykorzysta swoje twórcze pokłady, kolejne jego obrazy mogą być o wiele bardziej interesujące.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones